Jeśli jesteś na produkcji, w warsztacie albo w jakimkolwiek miejscu, gdzie coś faktycznie się dzieje, to pewnie znasz to magiczne zdanie:
„Zawsze tak robiliśmy.”
Brzmi niewinnie, prawda? Ale uwierz mi, że to zdanie grzeje mnie lepiej niż grzejnik w zimowy wieczór. Bo za każdym razem, kiedy ktoś je wypowiada, mam wrażenie, że wchodzi do pomieszczenia mały, mrukliwy smerf Maruda i mówi: nie cierpię zmian, zawsze tak robiliśmy!
„Zawsze tak robiliśmy” to nie argument tylko wygodnictwo. To jakby ktoś próbował ci wmówić, że woda smakuje lepiej, jeśli najpierw poleży w wannie przez trzy dni.
Ludzie uwielbiają status quo, bo jest wygodne, ciepłe i bezpieczne jak stare skarpetki z pięcioma dziurami, których jeszcze szkoda wyrzucić. Nie wymaga myślenia, nie wymaga ryzyka, a przede wszystkim pozwala ludziom śpiewać te same stare piosenki, które znają na pamięć. Problem w tym, że wygoda kosztuje.
No ale tu pojawia się problem. Bo wygoda kosztuje. Każde „zawsze tak robiliśmy” to nie tylko strata czasu i pieniędzy. To godzina po godzinie, dzień po dniu, zmarnowany czas na gaszenie pożarów, które tak naprawdę nigdy nie musiały wybuchnąć. Każdy dzień spędzony na powtarzaniu tych samych błędów to kolejny krok w stronę przepaści, której nie widzimy, bo „przecież tak było zawsze”. I to nie jest kwestia nostalgii, a braku refleksji nad tym, czy naprawdę trzeba tak robić.
„W Finlandii robili tak...” – a co z nami?
Często na produkcji słyszę: „W Finlandii tak robili. A ja wtedy mówię: „No tak, w Finlandii robili tak, ale dzisiaj są już zamknięci, a produkcja jest już u nas.” I to jest clue! Jeśli wciąż będziemy to powtarzać, to za chwilę usłyszymy: „W Bułgarii tak robią”, a potem jeszcze „W Macedonii”. Bo, niestety, taka jest logika status quo: zamykamy się na zmiany, czekamy, aż ktoś inny zrobi je za nas, a potem widzimy, jak firma przenosi się tam, gdzie innowacja jest czymś więcej niż tylko modą.
Innowacja potrzebuje odwagi, nie sentymentu
Kwestionowanie status quo nie oznacza buntu dla samego buntu. To patrzenie na procesy i pytanie: „Czy da się to zrobić lepiej?” Innowacja wymaga odwagi. To nie jest łatwe, bo zmiana wiąże się z ryzykiem. Ale ostatecznie lepiej popełnić błąd, niż codziennie udawać, że wszystko jest ok, bo tak mówi tradycja.
Wprowadzanie innowacji nie musi oznaczać rewolucji. Nie musisz od razu przewracać całej hali do góry nogami, jakbyś miał zburzyć wszystko, żeby stworzyć coś nowego. Czasem wystarczy jeden mały pomysł, jedna zmiana w procesie, drobna poprawka — na przykład zmiana kolejności operacji, by zaoszczędzić czas, pieniądze i nerwy wszystkich wokół. Tego się właśnie boją ci, którzy żyją w bańce status quo.
Kwestionowanie status quo to nic innego jak tworzenie remixu procesów. Nie musisz wyrzucać wszystkiego do kosza i wprowadzać chaosu w stylu „od jutra wszystko nowe!”. Wprowadzisz poprawki, które działają, które mają sens i które nie generują sztucznego zamieszania. To jak zrobienie remiksu znanej piosenki: dodajesz trochę autotune’u, zmieniasz rytm, dorzucasz laserowe efekty i konfetti, i voilà. Teraz nagle wszyscy kiwają głowami, zamiast patrzeć na ciebie jak na kosmitę. „Ej, to działa! I nie boli!”
Innowacja nie polega na tym, by „wymyślić coś nowego” za wszelką cenę. Często jest to po prostu lepsze wykonanie tego, co już istnieje, ale z trochę większą odwagą, trochę więcej refleksji i chęci szukania tego, co może działać lepiej. A na pewno nie w ciszy bez działania, które nie będzie po prostu udawaniem „zawsze tak robiliśmy”.
Innowacja to nie rewolucja – ale zmienia wszystko
Nawet małe zmiany robią wielką różnicę. Zmiana nie musi być wielka, żeby wywrócić coś na lepsze. Czasem wystarczy minimalny shift, żeby procesy zaczęły działać lepiej, szybciej, taniej. Nawet jeden mały krok w kierunku zmiany może z czasem stworzyć olbrzymią różnicę. Wszystko zaczyna się od pytania: „A co jeśli da się to zrobić inaczej?”
Warto zadać to pytanie zamiast wtórować Smerfowi Marudzie.
A wtedy żaden grzejnik nie będzie potrzebny, żeby rozgrzać kreatywność i zmieniać procesy.
kontakt@szefprodukcji.pl
+48 661 098 407