(Artykuł ma charakter humorystyczny. Wszelkie podobieństwa do osób i zdarzeń są absolutnie przypadkowe i wyssane z palca.)
😉
Istnieją różne modele zarządzania firmą: są przedsiębiorstwa z hierarchią płaską, są korporacje z taką ilością dyrektorów, że człowiek gubi się po drodze do toalety, są też start-upy, gdzie wszyscy udają, że pracują, a tak naprawdę tylko czekają na przelew od inwestora.
A potem są firmy rodzinne – jeden z najciekawszych fenomenów gospodarczych i socjologicznych. Taki miks biznesu i genetyki.
Szef, czyli ojciec – centrum dowodzenia wszechświatem
W firmie rodzinnej wszystko jest proste: szefem jest najczęściej ojciec.
Ojciec jest jak słońce - krąży wokół niego cały firmowy układ planetarny, a każde jego słowo ma moc dekretu, rozporządzenia i objawienia w jednym. To nie jest zwykły prezes. To Prezes Absolutny.
Wie wszystko najlepiej, nawet jeśli nie wie nic.
Ma zawsze rację, nawet jeśli jej nie ma.
I potrafi wydać trzy sprzeczne decyzje w ciągu pięciu minut i wszystkie obowiązują. Gdy pyta pracownika o zdanie, to nie dlatego, że naprawdę je chce poznać. Po prostu lubi usłyszeć, że miał rację od początku.
Jego dzień pracy składa się głównie z:
Żona
Gdzie w tym wszystkim jest żona? To zależy od tego, czy ma postawę aktywną, czy pasywną.
Bo przecież: „Kto jak nie ona zna ludzi?”
W końcu kiedyś spojrzała na CV i powiedziała, że „ten pan wygląda na porządnego”.
Żona w HR to fundament, na którym stoi cały rodzinny biznes. Nikt tak jak ona nie potrafi wyczuć człowieka”. CV? Portfolio? Kompetencje?
Nie przesadzajmy. Ważne, żeby kandydat:
Dzieci – urodzeni dyrektorzy
Prawdziwa magia zaczyna się, gdy na scenę wchodzą dzieci.
W normalnej firmie na stanowisko dyrektora trzeba zasłużyć latami pracy.
W firmie rodzinnej? Wystarczy nazwisko i fakt, że kiedyś pomogłeś wnieść karton tonerów do biura.
I tak oto:
I kręci się.
Młodzi dyrektorzy są – oczywiście – zachwycająco kompetentni. Wiedzą wszystko o wszystkim: od logistyki po marketing internetowy, którego nauczyli się, bo raz nagrali filmik na TikToka.
Firma „rodzinna”
Firma rodzinna to nie tylko firma, która należy do rodziny. Są jeszcze firmy rodzinne, które oplatają urzędy, lokalne oddziały jakiegoś korpo czy inne gminne spółki. To często cały lokalny ekosystem, szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie na horyzoncie są dokładnie dwie możliwości zatrudnienia: jedna fabryka i Biedronka. W takim środowisku firma rodzinna nie jest zwykłym przedsiębiorstwem. To instytucja. Trochę urząd miasta, trochę agencja pośrednictwa pracy, trochę dom kultury.
I w takich miejscach mechanizmy kadrowe potrafią być naprawdę twórcze.
Bo skoro żona jest w dyrekcji, to czemu by nie wkręcić męża? W końcu gdzie on pójdzie? Jeszcze musiałby iść na rekrutację i ją przejść. A co jakby sobie nie poradził, chłopina? A tak pod okiem małżonki będzie bezpieczny.
W innej fabryce, w której pracowałem, ojciec–kierownik całe życie prowadził dział jak własne ranczo i w końcu zatrudnił syna na swojego następcę. Nie, nie dlatego, że chłopak miał kompetencje. Syn po prostu miał najważniejsze kwalifikacje: geny i dobre nazwisko. Szkolenie trwało latami, a robiło bardziej wrażenie przekazywania tronu niż przekazywania obowiązków.
Stanowiska dziedziczne? Jak najbardziej.
Mąż zatrudnia żonę, bo „będzie ją miał na oku”. Żona zatrudnia męża, bo „dobrze rokuje”. Teść zatrudnia synową. I tak to się kręci jak na średniowiecznym dworze.
Dlaczego o tym piszę?
Bo mnie takie sprawy bardzo grzeją. Ta jest w moim TOP3.
Takie układy pokazują całej firmie jedno:
„Ja mogę więcej i co mi zrobisz?”
A reszta – choćby pracowała najlepiej na świecie – zawsze będzie „spoza rodziny”.
Na koniec…
I tak naprawdę można by powiedzieć: co mnie to wszystko powinno obchodzić?
W końcu sam jeszcze firmy nie zbudowałem, więc ciężko wymagać, żebym decydował, komu wolno w niej pracować, a komu nie. Jak już sobie kiedyś postawię własne biuro, fabrykę, halę albo chociaż budkę z hot-dogami, to będę mógł zatrudnić kogo chcę – żonę, męża, kota, paprotkę, czy kuzyna, który zna się na komputerach.
Ale takie firmy funkcjonują na rynku i warto być ich świadomym.
kontakt@szefprodukcji.pl
+48 661 098 407