arrow left
arrow right

Kaszi hoszi – nowe odkrycie w wielkopolskiej fabryce, czyli Hoshin Kanri po polsku

23 października 2025
man in white dress shirt sitting by the table

Brzmiało to jak zaklęcie z anime albo nazwa nowego smaku chipsów z Biedronki. Oczywiście padło w żartach, ale samo Hoshin Kanri żartem nie jest. Lecimy z tematem, jakbyśmy mieli deadline na wczoraj.

Hoshin Kanri brzmi jak coś, co zamawiasz w sushi barze, gdy chcesz zaimponować znajomym, ale nie masz pojęcia, co to jest. W rzeczywistości to japońska metoda zarządzania strategicznego. W teorii chodzi o to, żeby każdy – od prezesa po operatora – wiedział, dokąd zmierza firma i jak jego codzienne decyzje wpływają na realizację wizji. W praktyce? Czasem przypomina to próbę zsynchronizowania orkiestry, w której każdy gra inną melodię, na innym instrumencie, w innym języku i jeszcze w innym stuleciu.

Jak to wygląda u nas?

U nas w fabryce Hoshin Kanri działa już od ponad roku. Przegląd wizji, misji i filarów? Zrobiony. Strategia zaktualizowana zgodnie z kierunkiem Valmet Lead the Way? Odfajkowane. Wizja? Być najlepszą fabryką Valmet w efektywnej, zrównoważonej i cyfrowo wspieranej produkcji. Brzmi jak coś, co można wygrawerować na marmurowej tablicy przy wejściu.

Ale wdrożenie? To już inna bajka. Nie jest to elegancka strategia rodem z Harvard Business Review, tylko coś, co trzeba przepchnąć przez codzienność fabryki. Czasem z wdziękiem, czasem jak czołg przez błoto, a czasem jak Kevin sam w domu – niby wszystko pod kontrolą, ale zaraz ktoś dostanie żelazkiem w twarz.

Czy coś się zmienia?

Tak. Powoli, ale jednak. Nie ma jeszcze strategicznych uniesień przy porannej kawie, ale coraz częściej pojawiają się pytania, które wcześniej nie padały. Ludzie zaczynają zauważać, że cele nie są tylko dla „góry”, ale że mają wpływ na to, co dzieje się na hali. Nie jest to jeszcze codzienna praktyka, ale widać pierwsze przebłyski. Jakby ktoś włączył światło w magazynie, w którym przez lata działało się po omacku.

Nie robimy jeszcze warsztatów z wizją przy świecach zapachowych, ale na spotkaniach coraz częściej pojawia się refleksja, że strategia to nie tylko prezentacja z gradientem, ale coś, co może pomóc w codziennych decyzjach.
I to jest dobry znak. Bo jeśli strategia zaczyna żyć poza slajdami to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze.

Po co nam to całe Hoshin?

Czasem ktoś zapyta: ale po co nam to całe Hoshin? Czy nie wystarczy po prostu robić swoje? No właśnie nie. Bo bez kierunku nawet najlepszy zespół będzie kręcił się w kółko jak pies z tasiemcem. Strategia to nie jest coś, co się wiesza na ścianie obok planu ewakuacji. To coś, co powinno żyć w codziennych decyzjach. W tym, czy zamawiamy nową maszynę, czy robimy szkolenie, czy po prostu mówimy „dzień dobry” z sensem.

I jasne, czasem wdrażanie Hoshin Kanri boli. Jak pierwszy dzień na siłowni po pięciu latach siedzenia. Ale z czasem zaczynasz widzieć efekty. Ludzie zaczynają rozumieć, po co coś robią. Zespół zaczyna działać jak drużyna, a nie jak zbiór indywidualnych talentów z ego większym niż budżet na nowe rękawice.

Na koniec dnia

Jeśli jesteś brygadzistą, kierownikiem, dyrektorem albo po prostu kimś, kto chce, żeby jego praca miała sens – zastanów się, czy Twoje codzienne decyzje wspierają cele strategiczne firmy. A jeśli nie – może czas na własne kaszi hoszi. Może czas przestać traktować strategię jak obowiązkowy punkt w Excelu i zacząć traktować ją jak GPS w trasie do lepszej fabryki.

kontakt@szefprodukcji.pl

+48 661 098 407