arrow left
arrow right

Footprint w Karkonoszach, czyli jak nie zadeptać własnego ogródka budując fabrykę z widokiem na Śnieżkę

27 października 2025
man in white dress shirt sitting by the table

Karkonosze to region piękny, dziki, pachnący lasem. Przyciąga turystów, artystów i ludzi z kijkami. Ale czy przyciąga inwestorów?

Inwestor nie przyjeżdża dla widoków. Nie wraca z magnesem na lodówkę. Przyjeżdża z kalkulatorem, patrzy na mapę, liczy metry kwadratowe i pyta, czy da się tu postawić coś, co zarobi zanim śnieg stopnieje. Nie interesuje go panorama z wieży widokowej, tylko dostęp do mediów, rotacja pracowników i to, czy lokalna gmina nie będzie robić problemów przy pozwoleniu na budowę.

Zanim zaczniemy malować footprinty i robić zdjęcia z drona, warto zadać sobie jedno pytanie: czy to się w ogóle opłaca – i komu? Może się okazać, że zamiast fabryki z widokiem na Śnieżkę, samorządy wolą kolejny hotel, a mieszkańcy święty spokój.

Szanse, czyli dlaczego warto postawić fabrykę tam, gdzie ludzie mają serce do roboty, a widoki robią za bonus

Jeśli jesteś inwestorem i zastanawiasz się, czy warto postawić fabrykę w Karkonoszach, oto kilka argumentów, które mogą Cię przekonać.

  • Bliskość granicy i dostęp do rynków. Karkonosze to nie tylko widoki, ale też strategiczne położenie. Bliskość Czech i Niemiec daje dostęp do trzech rynków pracy, trzech systemów logistycznych i trzech zestawów klientów. Twoja fabryka może działać lokalnie, ale sprzedawać globalnie bez budowania imperium transportowego.
  • Potencjał edukacyjny i współpraca z uczelniami. W regionie działa kilka uczelni technicznych i zawodowych, które mogą stać się zapleczem kadrowym i rozwojowym. Praktyki, projekty, badania – wszystko to można uruchomić, jeśli zamiast fabryki z tektury postawisz coś, co inspiruje i daje ludziom powód, by zostać w regionie. Niestety, na własnej skórze przekonałem się, że jest tu jeszcze sporo do zrobienia.
  • Lokalny patriotyzm w wersji przemysłowej. Tutaj ludzie nie szukają pretekstu, żeby się nie narobić. Jak już pracują, to konkretnie. A jak już coś robią, to z dumą. Footprint w regionie to szansa na zatrudnienie lokalnych fachowców, którzy nie chcą wyjeżdżać do Wrocławia, bo mają tu dom, rodzinę i ulubioną piekarnię. Dla Ciebie to stabilna kadra, dla nich sensowna alternatywa.
  • Efekt wow, czyli fabryka, która nie straszy. Jeśli zbudujesz coś, co wygląda dobrze, działa dobrze i nie hałasuje jak startujący Boeing, masz szansę stać się lokalną legendą. Odwiedziłem kiedyś fabrykę DMG MORI w Pfronten – zakład produkcyjny w sercu Alp, który wygląda jak showroom Apple’a, tylko zamiast iPhone’ów są tokarki za miliony monet. Nikt nie narzeka, że fabryka psuje krajobraz, bo została zaprojektowana z głową, szacunkiem do otoczenia i estetyką, która pasuje do gór. W Karkonoszach brakuje takich przykładów. Mamy potencjał, mamy ludzi, mamy widoki. Brakuje tylko odwagi, żeby powiedzieć: zróbmy coś, co będzie dumą regionu, a nie kolejną halą z blachy falistej.

 

Ograniczenia, czyli gdzie można się potknąć o korzeń albo urzędnika

  • Infrastruktura z lat dziewięćdziesiątych. Drogi są, ale niekoniecznie tam, gdzie trzeba. Dojazd do A4 potrafi zająć sporo czasu. Jeśli chcesz postawić nowoczesny zakład, musisz się liczyć z tym, że najpierw zrobisz drogę, potem światłowód, a na końcu przekonasz sąsiada, że to nie kopalnia uranu. Media? Woda z hydrantu, prąd z pobliskiego słupa, gazu brak. Rozbudowa infrastruktury to nie tylko koszt, ale też konieczność dogadania się z gminą, która może mieć inne priorytety – na przykład skatepark albo świetlica.
  • MPZP i jego tajemnice. Nie każda działka przemysłowa jest przemysłowa. Czasem wygląda idealnie, ale w planie figuruje jako teren zieleni nieurządzonej albo strefa ciszy krajobrazowej. Zmiana planu to proces, który przypomina próbę przekonania leśniczego, że warto wyciąć jedno drzewo, żeby postawić ławkę. Niby się da, ale trzeba mieć cierpliwość.

 

Co można zrobić, żeby było dobrze?

-> Zrób rekonesans nie tylko geodezyjny, ale społeczny.

Zanim kupisz działkę, sprawdź nie tylko jej status w MPZP, ale też to, co mówią o niej sąsiedzi, lokalni przedsiębiorcy i urzędnicy. W małych miejscowościach wieści rozchodzą się szybciej niż decyzje administracyjne. Jeśli lokalna społeczność wie, że tam miała być kiedyś szkoła, to możesz mieć pod górkę – nawet jeśli formalnie wszystko gra.

-> Zbuduj relacje, zanim zbudujesz halę.

Spotkaj się z burmistrzem, wójtem, radnymi, lokalnymi liderami. Nie jako inwestor z Excelami, ale jako człowiek, który chce coś dobrego zrobić dla regionu. Pokaż, że zależy Ci na miejscach pracy, estetyce, ekologii. Ludzie nie protestują przeciwko fabrykom tylko protestują przeciwko arogancji i ignorancji.

-> Zatrudnij lokalnych ekspertów.

Nie ściągaj konsultanta z Warszawy, jeśli możesz mieć kogoś z Jeleniej Góry, Kowar czy Karpacza. Lokalne biura projektowe, geodeci, prawnicy i doradcy znają realia, ludzi i procedury. Wiedzą, kto co podpisuje, gdzie się składa wnioski i jakich słów unikać w dokumentach.

-> Komunikuj się otwarcie i regularnie.

Załóż stronę projektu, publikuj aktualizacje, zapraszaj na spotkania. Transparentność to najlepszy sposób na rozbrojenie plotek i nieufności. Jeśli ludzie wiedzą, co się dzieje, nie muszą się domyślać.

Podsumowanie, czyli czy warto?

Warto. Ale z głową. Region ma ogromny potencjał, ale wymaga szacunku, cierpliwości i dobrej komunikacji. Jeśli to ogarniemy, możemy mieć przemysł, który nie tylko zarabia, ale też inspiruje.

kontakt@szefprodukcji.pl

+48 661 098 407