Poniedziałek, 6:00.
Kierownik wszedł na halę szybciej niż zwykle. Miał minę jakby zobaczył ducha. Albo audytora.
Powiedział tylko: „Za tydzień audyt”. I zniknął.
Zespół zamarł. Ktoś upuścił śrubokręt. W oddali było słychać echo. Ktoś inny zapytał, czy to ten audyt, co sprawdza wszystko. Kierownik wrócił i powiedział: „Tak. Wszystko.”
Wtorek, 14:10.
Pojawiły się nowe segregatory. Kolorowe. Opisane. Niektóre nawet mają zawartość.
Ktoś zapytał, czy to nowe procedury. Powiedziałem, że to stare procedury, tylko teraz w ładniejszych koszulkach.
Kierownik powiedział, że mamy „udokumentować dobre praktyki”. Zapytałem, czy chodzi o to, że jak coś działa, to trzeba to zapisać, zanim przestanie. Potwierdził.
Środa, 5:50.
Zmieniliśmy trasę porannego przejścia przez halę. Teraz zaczynamy od najczystszej części.
Ktoś zapytał, czy to nowy standard. Kierownik powiedział, że to „ścieżka audytowa”.
Ktoś inny zapytał, czy audytorzy nie zauważą, że omijamy linię 4. Kierownik powiedział, że „to nie jest w zakresie”.
Czwartek, 15:00.
Przyszła pani z jakości. Powiedziała, że musimy „żyć zgodnie z procedurą”.
Zespół zapytał, czy to znaczy, że mamy ją przeczytać. Powiedziała, że nie — wystarczy, że będziemy wyglądać, jakbyśmy ją znali.
Ktoś zapytał, czy można ją przeczytać po audycie. Powiedziała, że wtedy już nie będzie potrzebna.
Piątek, 6:30.
Zespół pyta, co będzie, jak audytor zapyta o coś, czego nie wiemy. Mówię: „To wtedy patrzymy na kierownika. A kierownik patrzy na jakość. A jakość mówi, że to nie było w zakresie.”
Ktoś zapytał, czy możemy zapytać audytora, czy wszystko u niego dobrze. Kierownik powiedział, że to nie jest mile widziane.
Ktoś inny zapytał, czy audytorzy też mają audyty. Kierownik powiedział, że nie mamy czasu na filozofię.
Poniedziałek, 6:00
Kierownik powiedział, że mam się przebrać za operatora i stanąć na końcu linii. Mam odpowiadać auditorowi ,,zgodnie z procedurą”.
Środa 14:00
Audyt minął. Kierownik powiedział, że „poszło dobrze”. Zespół zapytał, czy możemy wrócić do normalnej pracy. Kierownik powiedział, że teraz musimy „utrzymać standard”. Ktoś zapytał, który: ten z audytu czy ten sprzed audytu. Kierownik powiedział, że „na ten lepszy”.
Pani z jakości dodała, że teraz żyjemy w wersji poaudytowej, czyli wszystko wygląda, jakby działało. A ja? Ja dalej stoję na końcu linii, przebrany za operatora. Bo procedura mówi, że to działa.
Jak zostałem kierownikiem jakości tydzień przed audytem największego klienta, to po pierwsze: niewiele wiedziałem, co to audyt i co się tam robi. Po drugie, klient nie udostępniał swoich wymagań (ale to temat na inną historię).
Po trzecie, jak już się dowiedziałem, o co chodzi, to zobaczyłem, że procedury są drukowane przed audytem, podpisy zbierane na szybko, a zapisy robione wstecz. Laboratoryjne warunki, żeby się nie udało.
Ten tydzień i cały audyt był koszmarem.
Od tamtej pory w każdej ze swoich firm dążę do tego, żeby nie szykować nic specjalnie pod audyt. Audyt ma być formalnością, nie bólem brzucha.
kontakt@szefprodukcji.pl
+48 661 098 407