arrow left
arrow right

Czy trzeba być Włochem, żeby robić dobrą pizzę, czyli jak to jest z tymi konsultantami lean?

01 grudnia 2025
man in white dress shirt sitting by the table

Świat lean to fascynujące miejsce. Pełne wykresów, strzałek, karteczek samoprzylepnych i ludzi, którzy potrafią powiedzieć muda częściej niż inni mówią „yyy”.
A w samym środku tego ekosystemu żyje on - konsultant lean. Ekspert, o którym krążą historie sugerujące, że widzi marnotrawstwo w podczerwieni.

Z Toyoty czy z książek? Oto jest pytanie

Czy dobry konsultant lean musi mieć doświadczenie w Toyocie? Czy wystarczy, że przejeżdżał obok salonu Toyoty, przeczytał wszystkie książki ze sklepu LEI i zrobił sobie ołtarzyk z markerów? Czy jednak powinien przejść drogę od operatora do Dyrektora w fabryce Toyoty i wdrażać TPS w Ameryce Północnej?

No więc ulubiona odpowiedź konsultantów brzmi: to zależy.

Czy trzeba być Włochem, żeby robić dobrą pizzę?

Otóż nie.
Ale dobrze jest choć raz pojechać do Neapolu, zobaczyć jak to wygląda, poczuć zapach pieca i posłuchać, jak pizzaiolo krzyczy na kogoś za źle ułożoną mozzarellę. Po prostu - poczuć kulturę.

Tak samo z Lean.
Możesz być świetnym konsultantem bez pracy w Toyocie, ale kontakt ze źródłem daje głębsze zrozumienie, którego książka nie odda, bo książka nie pokaże Ci:

  • jak wygląda prawdziwa gemba, gdzie ludzie mają realną presję czasu,
  • jak przebiega codzienna standaryzacja, kiedy światło nie pada jak w studiu filmowym,
  • że „ciągłe doskonalenie” to nie wielkie eventy w Excelu, tylko drobne usprawnienia, żmudne i czasem nudne,
  • i że lean to kultura, relacje i podejście do pracy, a nie zestaw narzędzi do „odwalenia audytu”.

Książki są super, ale…

Nie oszukujmy się: większosć książek o lean jest dobrych. Zawierają wiele mądrości, uproszczonych diagramów i historii o bohaterach zmieniających przepływy jednym ruchem ręki. Ale książka zawsze ma ten sam problem:
proces w książce nie marudzi, nie stawia oporu i nie musi kończyć zmiany o 14:00.

Prawdziwa firma - tak.
Dlatego konsultant, który „zna lean z książek”, często kończy na poradach typu:

  • „Nie masz standardów? To nic najpierw robimy VSM”
  • „TPM? Kup nową maszynę.”
  • ,,System sugestii? Najważniejsze to liczyć oszczędności"

A potem przychodzi zderzenie z rzeczywistością i… no właśnie. Rzeczywistość nie czytała tej samej książki.

Aż tu nagle… Toyota otwiera Akademię Efektywności

I tu robi się ciekawie. Bo skoro Toyota, czyli matka, ojciec, dziadek i babcia lean w jednym  otwiera własną Akademię Efektywności, to pytanie nasuwa się samo:

Po co korzystać z innych firm, skoro można współpracować bezpośrednio ze źródłem?

To trochę tak, jakbyś dostał możliwość uczenia się gotowania z Karolem Okrasą
z oryginalnymi przepisami, technikami i może odrobiną krzyku dla klimatu.
Czy wtedy poszedłbyś na kurs gotowania u wujka Mietka, który „zawsze dobrze przyprawi bigos”?

Oczywiście - świat nie jest czarno-biały.
Są genialni konsultanci spoza Toyoty, tak jak są fantastyczni pizzaiolo spoza Włoch jak np. Wojciech Madyś, vicemistrz świata w robieniu pizzy.
Talent, praktyka, doświadczenie i ciekawość. To tworzy mistrzów, nie tylko adres w CV.

Ale też nie udawajmy: kontakt ze źródłem daje przewagę, której nie da się podrobić. Tak jak nie da się podrobić smaku prawdziwej neapolitańskiej pizzy. Nawet jeśli masz kamień do pieczenia z internetu.

Kto jest najlepszym konsultantem lean?

Ten, kto:

  • zna praktykę i ludzi i nie pracował całe życie w jednym środowisku,
  • był w prawdziwych procesach, a nie tylko warsztatach szkoleniowych,
  • ma w sobie pokorę i nie biega po firmie jak prorok mówiący: „Tak mówił Taiichi Ohno!”,
  • rozumie kulturę Lean, nie tylko narzędzia,
  • i ma dystans- do siebie, do klienta i do wszechobecnych kolorowych karteczek.

 

Bo ostatecznie dobry konsultant Lean jest jak dobry pizzaiolo: nie musi być z Neapolu, ale musi wiedzieć, dlaczego pizza w Neapolu smakuje lepiej.

Dlaczego to tak ważne?

Bo lean z książki jest elegancki, wyprasowany i pachnący farbą drukarską.
Lean z Toyoty i z prawdziwych firm jest czasem trudny, często nieidealny, ale za to prawdziwy. A kultura Lean to nie naklejki na podłodze, nie tablice KPI, nie checklisty 5S. To sposób myślenia, który nie powstał przy biurku twórców teorii, tylko na hali, gdzie liczyła się każda sekunda i każdy ruch.

Podsumowując…

Tak, można być świetnym konsultantem lean bez „Toyoty w DNA”.
Tak, można być fatalnym konsultantem mimo tego DNA.
Ale od kiedy Toyota otworzyła Akademię Efektywności, to tak jakby świat dostał GPS do prawdziwego źródła. Korzystać czy nie? Każdy musi odpowiedzieć sam.

Jedno jest pewne:
Lean nie polega na tym, skąd jesteś.
Polega na tym, jak myślisz.

A konsultant Lean bez praktyki jest jak pizzaiolo bez pieca.
Niby może opowiadać, ale jakoś tak… nie czuć zapachu.

kontakt@szefprodukcji.pl

+48 661 098 407